Muszę przyznać, że czytanie rozmowy dwóch amatorów na tak, w sumie podstawowe tematy, sprawiło mi nie lada radość
Powielanie jakichś teorii spiskowych (np. silny udział szarej strefy), stereotypów - to nie doprowadzi Państwa do prawdy.
Tymczasem, odpowiedź jest bardziej prozaiczna, niż wszystko to, co zostało napisane.
Całkiem niedawno, na forum padło pytanie, czy 2 tysiące złotych na import ma sens. Odpowiedziałem wówczas, że tyle to można wydać w Chinach na zakupy w sklepie z importowanymi z Zachodu artykułami (np. puszka Coli nie-made-in-China = 4,5 zł).
Pani Sylwia pisze, że ma 5 tysięcy (złotych czy USD?).
Załóżmy, że USD - chcąc być w zgodzie z prawdą, powiem, że można spróbować zawalczyć. Raczej na małych marżach, więc biorąc pod uwagę skalę (czyli szybkość powiększania kapitału początkowego) i ryzyko - raczej bym tego nie polecał.
Teraz załóżmy, że PLN - kwota, która pewnie niejednemu Chińczykowi kojarzy się z niezłym bogactwem, jeśli by ją posiadał.
Ale z taką sumą nie wchodzimy w interakcję z kimś, kto walczy każdego dnia o dodatkowe yuany na utrzymanie swojej rodziny, tylko z firmą/producentem, który handluje z Zachodem.
Zapewniam, że w żadnym wypadku nie jest on uzależniony od naszych 5 tys. PLN, bo to dla niego żadna sprzedaż.
Tyle o skali planowanego importu. Oczywiście, można powiedzieć, że spróbować nie zaszkodzi, ale skoro znam hurtownie w Polsce (z tanią drobnicą, nie np. z drogimi telewizorami), które nie przystają na sprzedaż za takie kwoty i znam też realia i podejście Chińczyków, to nie mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że 5 tysięcy (PLN/EUR/USD) to kwota pozwalająca wierzyć w szybkie rozkręcenie biznesu bazującego na imporcie.
Co do cen - oczywiście, że maleją one dzięki skali zamówienia, ale ich wielkość nie tylko od tego zależy. Długo by pisać, ale wnioski radzę wyciągać samemu - czytając forum = kopalnię wiedzy.
Powiem tylko, że te ceny, które Pani otrzymała to jeszcze nie jest szczyt szczytów - mnie najbardziej bawią niektóre oferty serwisów typu Aliexpress.
Co do reprezentowania interesów. Jak Pani wyobraża sobie znalezienie w Internecie (czyli zdalnie) zaufanego Chińczyka, który byłby gotów za jakieś grosze od tych 5 tysięcy, uczciwie pilnować Pani interesów?
Reprezentowaniem interesów klientów w Chinach zajmujemy się, m.in., my, a także inne, polskie firmy konsultingowe.
Dodam od razu, że nie piszę tego w kontekście autoreklamy, bo nie realizujemy zamówień na kwoty, o których tutaj mowa, a chodzi mi o pokazanie alternatywy (legalnej i bezpiecznej) w stosunku do Chińczyka wyszukanego w Internecie, który może oszukać tak samo, jak sprzedawca, od którego mamy tam zamiar kupować.
Pozdrawiam,
Karol Szymczak